Jestem juz po urlopie.Pierwszy dzien w pracy juz za mna i od razu mam dzien wolnego!No to wypada odwiedzic rzeke i kontynuowac plan okoniowy.Balem sie,ze nie bede w stanie trzymac wedki(zlamalem 4palec u prawej reki podczas urlopu)Ale co tam,mam jeszcze 9 sprawnych.W Pl bez wedkowania tym razem-nie bylo czasu.Zalatwianie spraw z weselem i uroczystosci rodzinne na pierwszym miejscu.Tak wiec spragniony wedkowania jade z samego rana na okonie!!!
Na miejscu jeden ananas juz buszuje w wodzie
Na razie slonce nie grzeje i jest przyjemnie.Pierwsze rzuty w ulubione miejscowki i puk puk na plecionce.Na agrafce malo kolorowy twister,raczej kolorem zlewajacy sie z woda,ktora jest lekko zielonkawa.Jego akcja jednak robi swoje i okonki wala zawziecie.Na razie same maluchy jednak.
Brania ustaja,zmieniam na jeskrawe kopyto ,ale tez nic..Zmieniam miejcowke.Cos puka w pierwszy twister.Wola jedna stonowane kolory.Takze pierwszy wybor zawsze najlepszy!
W koncu siada gruby okon!
Taak!!!
Czterdziestka zaliczona!
Sposob przowadzenia w srednim tepie,bez podbijania.Dwa obroty korbka-puk o dno i powtorka.Brania sa mocne.Ryby stoja przy samym dnie.
A szum wody jak muzyka dla uszu...
Niestety czas wedkowania krotki,po 7 sie zwijam,bo slonce juz wysoko i grzeje.Bran coraz mniej.Emocje tez opadly...