11 wrzesien.
Mamy poniedzialek. Wstaje wczesnie rano by sam wyskoczyc na klenie. Nad woda jestem o szarowce i pedze na swoja ulubiona miejscowke. Oddaje kilka rzutow i juz widze , ze ryba nieaktywna.
Woda jest czysta , ale niskie cisnienie chyba nie sprzyja braniom kleni.. Lowie kilka malych okonkow i ruszam dalej.
Niestety przez dwie nastepne godziny nie lowie ani jednego klenia. Podchodze do kolejnej miejscowki i wypatruje 4 klenie stojace w lekkim nurcie na dosc plytkiej wodzie. Niestety nie daja sie nabrac i ruszam dalej.
Obserwuje pare karpi rzecznych, ktore wolno kraza sobie w dosc spokojnym swimie i szukaja czegos do jedzenia. Stoje tam sobie jakis czas i nagle pod brzegiem dostrzegam poteznego klenia a za nim dwa mniejsze. Musze cos wykombinowac, zeby ktorys z mlodszych kolegow nie zagarnal woblera pierwszy.
Robie kilka prob, ale nie udaje mi sie skusic ryby. Stoje juz tu chyba dobra godzine i obserwuje jak klenie od czasu do czasu wyplywaja z kryjowki by oplynac teren. W koncu wyczekalem moment kiedy duzy klen wyplywa sam i podaje wabika. odwraca sie spoglada na tafle wody i decyduje sie wziasc. doslownie 1,5m ode mnie. krotka , ale intensywna walka i jest w podbieraku. Patrze na niego i juz widze ,z e bedzie to kolejne 60cm.
Klen wazy 2,9kg i mierzy 60cm, Piekny gruby profesorRobie mu kilka fotek. Dawno nie widzialem tak odpasionej ryby
Dzien zapowiadal sie kiepsko a tu taka niespodzianka.
Wracam na miejscowke , gdzie widzialem male stadko dosc ladnych ryb i probuje przechytrzyc je jeszcze raz.
Tym razem sie udaje i w podbieraku melduje sie klen 54cm. Bardzo ladna i silna rybka.
Robi sie juz napraawde cieplo. Lato jak na razie nie chce odpuscic. Pora wracac do domu. Dolawiam jescze tylko jednego klenika i kilka okoni. Dzien udany. Takie klenie jak ten nie zdarzaja sie na mojej rzeczce czesto.
Wiem ,ze teraz nie bede mial czasu na rybalke znowu i moze wyskocze tylko z synem potrenowac okonie,ale czas pomyslec moze o zblizajacym sie pazdzierniku i szczupakach. czas pokarze......